Hanuman. Bohaterska małpa, która została bogiem.

Zaczęło się od znalezionego na ulicy małego medalika z wyobrażeniem ubranej w paradny strój małpy. Potem - spotkanie oko w oko ze zbiegłym z klatki w Dhakańskim Zoo małpiszonem. A potem - pojechałyśmy do Benares. Ja (Beata) i Marzena. Z Kathmandu do Benares, Varanasi, Kośi, świętego miasta hinduizmu. Autobusem sunącym skrajami przepaści, krętymi górskimi drogami, rok w rok nadgryzanymi przez monsuny. To była długa droga, ale jej trudy w pełni wynagradzała niezwykła przygoda, jaką zawsze i dla każdego jest pobyt w tym wyjątkowym mieście. O Varanasi napiszę jeszcze przy okazji, teraz chcę się skupić na Hanumanie, jednym z najbardziej intrygujących bogów hinduistycznego panteonu.

Podczas naszego pobytu w mieście sacrum i profańskiego błota robiłyśmy mnóstwo ciekawych rzeczy, bo w Benares nie można się nudzić. Odwiedzałyśmy sklepiki ze słynnymi benareskimi jedwabiami, zwiedzałyśmy świątynie i wędrowałyśmy po ghatach wypatrując ważkich zdarzeń tutejszej niecodziennej codzienności. Krążyłyśmy wąskimi uliczkami mijając krowy i liczne kondukty żałobne. Poszłyśmy też do wróżbity – astrologa i chiromanty, Nila Baby. Mniejsza, co nam wtedy opowiadał i czy coś z tego w przyszłości miało się sprawdzić. Trochę tak, trochę nie, jak to we wróżbach. Podczas rozmowy z czcigodnym Babą po raz trzeci objawił mi się Hanuman. Astrolog powiedział, że ten właśnie bóg jest moim osobistym patronem. No cóż, wolałabym Śiwę, albo chociaż Ganeśię, a tu… małpa. Tak sobie myślałam i wydziwiałam, bo cóż to za patron z małpim ogonem…

Następnego dnia odwiedziłyśmy świątynię Sankat Mohan Hanuman (świątynia Hanumana Wybawiciela od Kłopotów). Stałyśmy pod murami przybytku dyskutując na temat dalszej turystycznej marszruty, gdy poczułam nagle strumień ciepłej cieczy spływającej mi na głowę i ramiona. Spojrzałam w górę i zobaczyłam siedzącego na gzymsie małpa, który dzierżył w dłoniach siusiaka i radośnie oddawał mocz na moją niegodną osobę. Szczerzył się przy tym, a jakże. I w taki oto dziwny sposób Hanuman udzielił mi swojego błogosławieństwa i potwierdził swoje patronowanie. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo z indyjskimi bogami nigdy nic nie wiadomo.

Hanuman znany jest głownie ze swego bohaterskiego udziału w walce przeciwko demonowi Ravanie, który uciskał ludność Lanki i robił, co tylko złego demon uczynić może. Małpia armia Hanumana, wspierająca wojska prowadzone przez samego Ramę (awatara Wisznu), walnie przyczyniła się do zwycięstwa, a dzielny wódz-bóg stał się nieśmiertelnym bohaterem jednego z największych znanych eposów ludzkości – Ramajany.

Jednak Hanuman to bóstwo bardzo stare i wzmianki o nim znajdujemy w puranach i Wedach. Niektórzy sądzą, że jest on emanacją samego Śiwy, inni twierdzą, że jest synem boga wiatru i apsary (boginki) o imieniu Anjaya lub Anjani. Anjaya żyła na ziemi i była vanara – istotą z pogranicza świata ludzi, bogów i zwierząt. Prawdopodobnie wyglądem przypominała znaną nam postać Hanumana. Nie wiemy, kiedy i gdzie narodził się ten ważny bóg, stanowiący pomost pomiędzy ludźmi, a światem zwierząt, przypominający o wspólnych przodkach i bardzo wspólnej karmie, wszak na jednej żyjemy planecie…

A może Hanuman to brakujące ogniwo Darwina? Wtedy należałoby go uznać za praojca ludzi i małp człekokształtnych. Przodka i boga wspólnego wszystkim człowiekowatym.

Hanuman chodzi najczęściej w postawie wyprostowanej, choć nie obce są mu iście małpie psoty. Zwykle ubiera się w strój wojownika i uosabia odwagę, i żołnierską i cywilną. Jest wsparciem dla wszystkich, którzy stają wobec konieczności stoczenia jakiegoś śmiertelnego boju. Wspiera i pomaga wszystkich, którzy stanęli wobec piętrzących się problemów, które zdają się być beznadziejne. Jest kimś w rodzaju hinduistycznego Tadeusza Judy.

Przy okazji postaci Hanumana można by zastanowić się chwilkę nad odwiecznym przenikaniem się kultur i nad tym, że pomimo dzielących nas różnic, istnieje znacznie więcej podobieństw niż moglibyśmy przypuszczać. Historia Hanumana pięknie pokrywa się z legendami (także biblijnymi) o tym, że ludzkość powstała dzięki obcowaniu bogów (aniołów) z ziemskimi kobietami, które w owym czasie bardziej przypominały vanara. Zwolennicy teorii ufologicznych uważają, że owym czynnikiem uczłowieczającym vanara byli przybysze z kosmosu, obcy. Zagadka powstania naszego gatunku pewnie nigdy do końca nie zostanie rozwiązana, ale miło jest pomyśleć, że moglibyśmy być potomkami boga wiatru i pięknej vanara oraz ich dzielnego syna Hanumana.

Podróżując po Indiach Szerokopojętych wypatrujcie świątyń, statuetek i posągów Hanumana. Rozpoznacie go bez trudu po dumnej „człowieczej” postawie i zadumanej „nieczłowieczej” twarzy. Jeden z takich posągów znajdziecie na Durbar Square w Kathmandu. Stoi na niewysokiej kolumnie i spogląda przed siebie – bóg-wojownik, Wybawiciel od Wszelkich Kłopotów.

napisała: Beata Jaworska-Woźniak