Po co tylu bogów?

Przeminęli bogowie Grecji, Rzymu, Egiptu, obu Ameryk, Mezopotamii, przeminęli bogowie Słowian i europejskich ludów Północy. A bogowie Indii trwają od tysiącleci, wciąż czczeni, poważani, żywotni, niezniszczalni.
Już ten fakt sam w sobie jest fenomenem. Hinduizm to jedyna wielka religia politeistyczna, która oparła się zakusom monoteizmu, misjonarzom jednego boga, oparła się zmiennym kolejom światowej filozofii.

Hinduizm jest właściwie niedefiniowalny, gdyż pod tym pojęciem kryje się całe mnóstwo „pomniejszych religii”, sekt i szkół filozoficznych. Wszystkie one wypływają jednak z tych samych źródeł: Wed, Puran, Upaniszadów i zrodzonej na ich gruncie wysublimowanej filozofii, oraz z wielkich eposów – Mahabharaty i Ramajany.

Powiada się, że hinduistyczny Panteon skupia 108 000 bóstw! Brzmi nieprawdopodobnie, ale wcale nie musi tak bardzo mijać się z prawdą. Oprócz głównych i powszechnie poważanych bogów, są bowiem bóstwa lokalne, plemienne, klanowe, a nawet domowe, związane od pokoleń z konkretną rodziną. Wielu bogów występuje pod różnymi imionami, co również przyczynia się do zwiększenia ich liczby.

Po co hinduistom tylu bogów? Czy nie wystarczyłaby Trójca: Brahma, Wisznu i Śiwa (tworzenie, trwanie i niszczenie)?

Filozofia hinduizmu wychodzi z założenia, że do zbawienia (mokszy) wiodą różne drogi, różne są też charaktery, emocje i ścieżki życiowe obrane przez ludzi. W bogatym Panteonie każdy może znaleźć takiego boga, jaki najbardziej odpowiada jego skłonnościom, potrzebom, statusowi społecznemu, płci, czy wykonywanej pracy. Każda ludzka aktywność ma swojego patrona. Każde ludzkie dążenie znajdzie Kogoś, kto się nim zaopiekuje. Wypełniając swoją dharmę (w znaczeniu roli życiowej i związanych z nią obowiązków), każdy może liczyć na wsparcie „z góry”, matka rodziny, rolnik, pisarz, a nawet złodziej…

Hinduizm zachowuje doskonałą równowagę pomiędzy pierwiastkiem męskim i żeńskim. Oprócz bogów mamy też boginie, równie potężne, mądre i służące pomocą. Każde bóstwo męskie ma swój żeński odpowiednik, nazywany małżonką. Z „małżeństw” boskich pochodzą boskie dzieci, które czasem mają także własne dzieci. Wszyscy oni są emanacjami Absolutu reprezentującymi rozmaite aspekty egzystencji.

Boska para jest, na poziomie filozoficznym, jednością, jednym bytem, obejmującym dwie istniejące w świecie energie – męską i żeńską. Ta koncepcja występuje również w buddyzmie czy chińskim taoizmie (yin-yang). Człowiek jest istotą płciową i tam, „w górze”, chce mieć zarówno „matkę”, jak i „ojca”.

Inną niezwykłą cechą hinduizmu jest to, że nikt nikomu nie przeszkadza w czczeniu takiego czy innego bóstwa, więcej – nikt nie neguje prawdziwości czy wartości bóstwa wyznawanego przez innych. Hinduizm przyswaja i przygarnia „obcych” bogów. Jezus i Budda to po prostu emanacje, inkarnacje czy awatary tej samej wielkiej Prawdy, z której pochodzi hinduistyczna Trójca.

Bogactwo i różnorodność bogów rzutuje na bogactwo i ogromną różnorodność indyjskich tradycji, ikonografii, architektury i codziennych obyczajów.

Nie dziwcie się wielorękim postaciom, czy wszechobecnym w niektórych rejonach lingamom (przedstawiany w rzeźbie i malarstwie penis Śiwy), wszystko ma tu sens i znaczenie, a każdy detal odnosi się do jakiegoś symbolu, czy głęboko zakorzenionego w ludzkiej psyche archetypu.

Nie dziwcie się wielości bogów, bo każdy z nich jest dzieckiem tej samej Prawdy.

A jeśli, mimo wszystko, wychowani w tradycji chrześcijańskiej, nie możecie przestać się dziwić, to pomyślcie o wielości świętych w katolicyzmie (są ich tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy) i o kulcie Matki Boskiej, który musiał się pojawić, żeby wypełnić lukę w tej wizji bytu i dostarczyć brakującego pierwiastka żeńskiego.

napisała: Beata Jaworska-Woźniak